Odkąd prawie rok temu porzuciłam hormonalną antykoncepcję, czuję się zagubiona w czasie, przestrzeni i swojej kobiecości (nie, to wyznanie wcale nie jest inspirowane wydarzeniami na Eurowizji). Tabletki – ten diabelski wynalazek, który spowodował rewolucję seksualną i całe zło na świecie, trzymają nas w garści jeszcze długo po tym, kiedy z nich zrezygnujemy. Organizm musi na nowo poukładać sobie to i owo, oraz ustalić, co w nim jest prawdziwe, a co nie. W końcu przez dłuższy czas udawał, że jest w ciąży (po to by w nią nie zajść – logiczne), więc po wszystkim ma jakiś fizjologiczny odpowiednik kryzysu tożsamości.
Mówiąc swojsko – jest rozpierdol i weź to dziewczyno ogarnij.
Dopiero niedawno przypomniałam sobie, że w pierwszy dzień okresu przydaje się tabletka przeciwbólowa (na hormonach – zero bólu). Tak samo niedawno odkryłam, czymże jest ten mityczny, nieznany mi wcześniej PMS. Albo i nie PMS, bo tak nazywane są cyrki tuż przed Dniem-Czerwonej-Kropki-W-Kalendarzu. A u mnie wszystko zaczyna się dokładnie tego dnia. Niczego się nie spodziewam, mija sobie środa, czwartek, piątek, sobota…. aż tu niespodzianka, budzę się w niedzielę rano ze skurczami i już WIEM. Od tego właśnie momentu świat zostaje przysłonięty czerwienią. Nim pulsujący ból zostanie stępiony ibupromem, mija godzina męki i przeklinania losu, który rozpętał mi w jajnikach piekło tylko po to, by przypomnieć, że wciąż jestem płodna.
Ufff…
Dokładnie tak to wyglądało wczoraj. I jestem tym szczerze przerażona. Doświadczam takich atrakcji dopiero od niedawna, najwyraźniej tabletki skrywały moją prawdziwą naturę. No właśnie – prawdziwą? That’s the problem. Co w tym całym szaleństwie jest prawdziwe, a co nie? Kiedy wczoraj czułam, że mam ochotę strzelić sobie w łeb, znajdowałam na to co najmniej 6 racjonalnych powodów. Wtedy wydawały mi się takie ostateczne i śmiertelnie poważne. Dziś – właściwie nie pamiętam żadnego i po raz kolejny patrzę wstecz z głębokim zażenowaniem.
Więc to na tym polega bycie prawdziwą kobietą, tą z dowcipnych powiedzonek tworzonych przez odrzuconych amantów (oho, wścieka się, pewno ma okres / dała mi kosza, chyba miała okres / strzeliła mi w pysk, to przez okres)? Chyba jestem za stara na takie wtórne dojrzewanie… i nie ogarniam.
Bycie wiedźmą nie pasuje mi do lifestylu!
Da się to jakoś okiełznać, czy takie już jesteśmy – skazane na regularne psychotyczne epizody, ku uciesze lub przekleństwu męskiego rodu?
ja „mam problem” tylko przed okresem :P jak juz jestem w trakcie to jest względnie ok, ale zauważyłam, że jak mam okres to faceci mi nie odmawiają – mogłabym sprzedać największe g… bo łykają wszystko jak młode pelikany i nie dyskutują :P
To jest dopiero pozytywny aspekt Czerwonej Kropki! Trochę poboli, ale ile za to możesz zarobić i skorzystać :D
Bycie wiedźmą nie pasuje mi do lifestylu! <3 Króliczku, u mnie to jest bardziej rozbudowane :D Czwarty i trzeci dzień przed godziną zero mam napady smaków. Chipsy z czekoladą, ogórek z dżemem, do tego ryż z kurczakiem i warzywami, tort czekoladowy i słone paluszki. Mniam. Dwa całe dni przed okresem – jestem tak starszną zołzą, że sama siebie nie ogarniam. Czepiam się tak strasznych pierdół, reaguję tak wybuchowo – szaleństwo. Jak brałam olej z wiesiołka to PMS był łagodniejszy :-) Musze do nich wrócić.
Rzeczywiście, cała paleta emocji! :)
Wiesiołka chcę kupić tak czy siak, na cerę i inne takie, więc może i te atrakcje które mam, złagodzi. Tylko czy to w ogóle podpada pod PMS?
Boisz się, że to po prostu Twój charakter? :D Moim zdaniem PMS jak byk.
Nie no, chodzi mi teraz o to, że przed okresem nie mam nic, tylko dopiero od pierwszego dnia się zaczyna szaleństwo :D a PMS to z definicji przed-miesiączkowy jest… chyba…
Aaa w sumie racja :D To możesz mieć DMS – During-menstrual syndrome :D
Może być :D
oderwałam się od pisania pracy maturalnej żeby przeczytać Twój wpis i… przez chwilę pomyślałam jakbym to ja pisała, tyle że ja nigdy nie miałam styczności z antykoncepcją, a bóle w TEN dzień i kilka następnych są nie-do-znie-sie-nia (u mnie jeszcze do tego bólu przyczynia się chora tarczyca :/) i też czasami po prostu wybucham czy to płaczem czy krzykiem, ot tak bez powodu… wiem jak się czujesz i całkowicie Cie rozumiem :) i dokładnie jak Balbina dzień przed mogłabym pochłonąć wszystko co tylko wpadnie w moje ręce, od słodkiego po słone przez ostre i kwaśne.. :)
Uf, to żebyś tylko skończyła pisać pracę przed kolejnym okresem :P
Właśnie w sobotę mi minął :P a ustny polski już za 2dni! na szczęście obejdzie się bez krwawych scen :P
Nawiązując do wspomnienia przez Króliczka chęci sięgnięcia po naturalne metody i do Twoich problemów – znalazłam cudowny środek! Rośnie sobie taki chwast zwany krwawnikiem i jest moim wybawieniem od kilku miesięcy. Jest kiepski w smaku, dlatego parzę go w małej ilości wody i piję naraz. Staram się pić go przez prawie cały miesiąc (jak już nie mam obaw o okresowy ból brzucha to go odstawiam do końca okresu lub nieco dłużej), ale picie na kilka dni przed okresem działa przynajmniej na ból. Kupuję na doz.pl zwykły, nietorebkowany, dawkuję łyżeczkę dziennie. Też mam chorą tarczycę (Hashimoto), leczę się od 4 lat… Czytaj więcej »
Ruda, dzięki za poradę! Nie wiedziałam że krwawnik ma aż tak wyraźne działanie!
A pomyśleć że kiedyś to rosło nawet koło mojego domu, teraz już jakoś tego chwasta nie widuję.
A co do smaku, prawie każde zioło ma podły, po prostu piję je duszkiem na raz po wystygnięciu i to jest mój sposób :)
Właśnie pamiętam go doskonale z dzieciństwa (choć nie wiedziałam co to jest), a dzisiaj to można szukać i szukać…
Co do smaku to się nie zgodzę – pijam skrzyp z pokrzywą, bratka, liście maliny, kwiaty lipy i wszystkie są całkiem przyjemne :)
Mam nadzieję, że nie tylko na mnie może tak dobrze działać, dlatego szerzę wieści :)
Łączę się w bólu :*
I w nadziei :)
Ja już dawno przywykłam do tego że bywam wiedźmą. Deal with it !
Pozostaje tylko znaleźć sposób, by to jakoś wykorzystać.
u mnie tak samo + 2 kg słodyczy. Inaczej bez kija nie podchodź.
Matko, a mi nawet wczoraj czekolada nie pomogła! :/
hahaha, a tu nawet nie chodzi o to, żeby pomogła… ona po prostu wypiera cały jadłospis dnia – musi być, budzę się z tego amoku po 6 dniach i przeklinam moje całe „zdrowe żywienie”, wtedy zaczyna mi się tryb, jako mówi TŻ, „napierdzielacz po PMS-owy” :D
Ładnie to nazwał :D
Mój mąż nie zwraca na moje zachowanie w ten dni :)bo wie, że bez kija nie podchodzi ;) Pierwszego dnia umieram w bólach, a już następnego wciągam jedzenie jak śmieciarka :) A mój nastrój z minuty na minute zmienia sie :)
Haha taka funkcja wciągarki jest bardzo przydatna – zmniejsza się prawdopodobieństwo zmarnowania jakiegoś jedzenia, a to grzech przecież! :D
U mnie PMS zaczyna się gdzieś z tydzień przed i to jest tydzień cudów. Orientuję się wtedy, kiedy przypadkiem oglądam jakiś gówniany program o budowaniu domu amerykańskim rodzinom i się WZRUSZAM DO ŁEZ. Mówię sobie, ogarnij się, przecież beka z tych ludzi, nie daj sobie wciskać szitu… O ile nie puszczą mi nerwy, to jednak jestem układna, tylko dość marudna i przyjmuję postawę sierocińca. Na piksach było gorzej, farta miałaś, Króliczku.
Bo przecież takie programy są robione tylko pod kobiety na PMSie :D
U mnie i gorzej, i lepiej – na tabletkach nie czułam bólu, ale było dużo innych minusów, wtedy też miałam nastrój niby bardziej stały, ale jednak cały czas na minusie. No i samo to uczucie nafaszerowania czymś, przestało to do mnie przemawiać.
Nigdy nie płaczę na filmach, aż nawet się podejrzewałam o skamieniałość serca, bo żaden tam Titanic, Preety Women czy inny babski wzruszacz nie robił na mnie wrażenia, wręcz odwrotnie. Ale na budowaniu amerykańskiego domu przed okresem łzy mi ciekną gęstą strugą. Unbelievable.
Balbina <3 całe szczęście, że nie jestem z tym sama. Dzisiaj się wzruszyłam przy śniadaniu nad kolejną częścią "Ani z Zielonego Wzgórza". ale tego się nie wstydzę :D
Króliczku, to ja na jednych piksach miałam taki nastrój bez nastroju, cały czas jeden wyraz twarzy, ani się śmiać nie chciało, ani płakać. Otumaniona jak po jakichś psychotropach. Wyrównałam hormony i nara, bez syfu lepiej.
Chodzący zombie mówisz? A w jaki sposób wyrównałaś hormony, czy po prostu odczekałaś i samo się uregulowało?
Na Kac Vegas to faktycznie mistrzostwo :D Ale na Ani ZZW to jeszcze spoko, Ania fajna jest :D Króliczku, czytam tekst i te wszystkie komentarze i się przerażam, jakie to wszystko straszne, śmieszne i prawdziwe zarazem :D Idę spać z dobrym humorem, dzięki :D :*
Dobranoc :)
Miałam nadwyżkę androgenów po pigułkach (po 3 latach się kapnęłam, że może jakaś przerwa by się przydała). Próbowałam pół roku bez, ale miałam trądzik po tym jak wulkany (trochę mi się tęskni, bo lubię wyciskać, a chłop mi nie daje) i poszłam do gina, który przepisał tabletki o działaniu anty. Pół roku je brałam, kratery z pyska zeszły, puchłam jak gąbka, to i odstawiłam. Od tamtej pory spokój.
Też z reguły nie płaczę na filmach, ale raz w czasie menstruacyjnego rozmemłania emocjonalnego, wzruszyłam się w kinie na Kac Vegas II. Trochę wstyd.
Ahahah ja mam problemy jak ktoś poniżej albo powyżej – też tylko przed okresem. W trakcie jestem już potulna i chce tylko leżeć w łóżku, jeść czekoladę i oglądać seriale (serio, tak to wygląda :P) ostatecznie iść na zakupy i kupić cokolwiek żeby poprawić sobie humor. Ale ten tydzień przed… potrafię nakrzyczeć na faceta za to, że przypadkiem potknął się o moje buty (tru story :P). Jakoś… już się z tym wszyscy pogodziliśmy :)
O ja pierniczę, właśnie mi zafundowałaś ćwiczenie mięśni brzucha od śmiechu :D
Na drugi raz… zapobiegawczo wkładaj buty do szafki. I całą zawartość mieszkania też :D
On też się śmiał ale dopiero jak mu przeszło zdziwienie tym nagłym atakiem. To zawsze przychodzi znienacka. Po prostu taki klik się w głowie przestawia i nagle cały świat mnie wk*&wia :P
O kurcze, ja też mam tak, że jednego dnia mam pms, okres i Merkury się cofa speszyl for mi. Już myślałam, że tylko ja tak mam i że jestem jakaś wyjątkowa Potrafię się wtedy poryczeć przy ckliwej piosence, wzruszyć reklamą kostki bulionowej i nawrzeszczeć na wszystkich za to, że widelce leżą po złej stronie szuflady. Dlatego nauczyłam się ludzi ostrzegać, że mój problem jest natury-kurwa-biologicznej :D. W każdym razie, jestem zwolenniczką tej optymistycznej teorii, że w czasie okresu i znp nasze zachowanie nie jest normalne, bo hormony szaleją. Normalnie jest jak hormony nie szaleją – nawet jeśli to nieprawda, zamierzam… Czytaj więcej »
Jest to tak samo normalne, jak i normalnie pojebane (pardon my french).
Chyba muszę się wybrać na jakiś kurs pogodzenia z macicą, albo coś.
Właśnie. Zapomniałam o tym, że zawsze w czasie okresu, odkrywam, że MAM macicę i łapię się na tym, że dzieci mnie rozczulają. A ponieważ dzieci nie lubię, to jest to stan „Forgot how to podła Kacha”.
Macica lubi chadzać własnymi ścieżkami…
A ja mialam na odwrót – tabletki uwalnialy we w mnie wiedźmę
..
Sztuczne czy prawdziwe – hormony nami sterują jak marionetkami, szukam jakiegoś sensownego biologicznego wyjaśnienia dla tych zachowań.
Czekolada, kubek ciepłej herbatki, kocyk i tabliczka z napisem „nie podchodzić” :)
Och, czekoladę to ja wczoraj roztapiałam wzrokiem, a kubek trzymałam z daleka, bo jakbym miała pod ręką, mogłabym nim rzucać. Najlepsze wyjście to chyba ta tabliczka.
ja dzisiaj bluzgam na wszystko i wszystkich. i to nie jest PMS, na pewno nie. to uczelnia (albo widocznie jestem zołzą, no trudno)
Nie no, zawsze jesteśmy w fazie cyklu, więc może u Ciebie to Pre-PMS, albo Post-PMS.
Grunt to nie przyznawać, że mieszka w nas wiedźma!
Ja mam zupełnie odwrotnie. Jako beztabletkowa byłam oazą spokoju, dzień miesiąca nie miał znaczenia dla mojego umysłu ani tożsamości. Okres bezbolesny, tylko trochę długi. Żadnych peemesów, histerii. Od ponad roku wżeram tabletki na trądzik. I z racjonalnej babeczki o chłodnym umyśle faceta stałam się postacią z kiepskiego romansidła. Kłótnia z chłopakiem – płaczę. ‚Zakochany kundel’ na Polsacie – łzy w oczach. Jakiś dziadziuś na ulicy nie ma parasola podczas mżawki – GDZIE JEST BÓG!? GDZIE SPRAWIEDLIWOŚĆ!? MAMOOOO ZABIERZMY GO DO DOMU! Wiedźmy nie mam. Zamieszkała we mnie jakaś porąbana pensjonarka, która chce się opiekować całym światem, zaadoptować wszystkie osierocone dzieci,… Czytaj więcej »
Ty to już pobijasz wszelkie rekordy! :D
Zabrałaś dziadzia do domu? Moglibyście razem suszyć meszki :D
A ja myślałam że źle się ze mną dzieje! Meszka <3
Mama się nie zgodziła na dziadziusia. Nigdy nie chciała mi kupić nawet kota:(
mi też, dlatego przynosiłam wszystkie bezdomne koty do domu i wyszlochiwałam „nooooooooo zoooobacz jaki on biedny i głodny, a jakby ktoś ciebie wyrzucił z domu?! no PRZYYYYGARNIJMY GO i dajmy mu miłość!” przy czwartym bezdomniaku przestało działać.
Poskładałaś mnie suszeniem meszki! :D
Mnie regularnie wzruszają dziadziusie i panowie z wąsami aka dobry mąż, od razu wyobrażam sobie, że żona na niego krzyczy i nim pomiata i jak normalnie bym na taką łajzę nawet nie spojrzała, tak w czasie PMS mogłabym schronisko dla nich zbudować i każdego bym osobiście tuliła do piersi. To chyba z wiekiem się robi taka wrażliwość, kiedyś byłam bardziej hejtująca, a teraz matka Teresa.
(wyobraź sobie, jak wróbel z gniazda wypadł i go niańczyłam kilka dni, potem zdechł, ale był dół)
Już widzę takie schronisko dla wąsatych panów, w którym zmieniają się pracownice w zależności od fazy cyklu.
wróbelek – [*]
wpisuję miasto: Wrocław
Dziewczyny, nawet nie wiecie jak miło człowiekowi poczytać takie urocze komentarze w bardzo niedobry dzień, naprawdę :-). I nawet nie mam PMS. Dopiero będzie, czuję, że maj będzie miesiącem ‚kończsięjaknajszybciejdraniu’.
Żeby to tylko tak przez dzień-dwa. U mnie cyrk zaczyna się już tydzień przed… najpierw płacz z okazji najbardziej absurdalnych powodów na świecie, później mam ochotę kogoś zabić (nawet Niemcy w pracy się mnie boją…), a później „przytul mnie! w ogóle mnie nie przytulasz!”. Jedno jest pewne – nauczyłam się, żeby w tym czasie nie podejmować żadnych ważnych decyzji :)
Przytulanie bywa pomocne, ale jest również dobrą pozycją startową do zadania ciosu ukochanemu :D
Chciałam zrezygnować z hormonalnej antykoncepcji, ale a) z powodu mojej choroby nie powinnam b) boję się, że znowu będę mieć miesiączkę dwutygodniową co dwa tygodnie, do tego znowu będę mdlała z bólu i przez pierwsze dni miesiączki nawet jeśli wybiorę się do pracy czy na uczelnię to ktoś będzie musiał mnie odebrać, dodatkowo jak sobie przypomnę, ze najbardziej chłonny tampon + podpaska na noc potrafiły przed dwie godzinny być zawodne, a ja miałam plamę tam gdzie bym jej nie chciała to dziękuję! Wypisuję się. PMS mam i przy tabletkach bardzo zaawansowany, a co dopiero bez. Wtedy to chyba tylko sznurek… Czytaj więcej »
To co opisujesz to jakaś masakra, dlatego super że te tabletki jednak Ci pomagają. Ale jeszcze lepiej by było, gdyby udało się tą pierwotną chorobę wyleczyć i móc się od nich uniezależnić…
Może po pierwszym porodzie coś zmieni się z moimi miesiączkami. Jednakże właśnie choruje na choroby, które powodują zachwiania hormonalne w organizmie i to hormony rządzą moim ciałem. Przykre to, ale prawdziwe. Na szczęście mogę normalnie żyć, tylko muszę łykać tabletki.
mam tak co miesiąc.. raz z większym raz z mniejszym nasileniem.. tyle, że czasem trwa to nawet 3 dni.. i mimo iż wiem czemu się tak zachowuję robię to dalej… nie potrafię tego ogarnąć choćby nie wiem co :D mój M już się przyzwyczaił, wie, że jak się na niego wydzieram, później płaczę a na końcu tulę to idą TE DNI :D szczerze to mam już tego serdecznie dość…
No właśnie, jak to jest, wiemy o co chodzi i czemu się tak zachowujemy, ale powstrzymać się tego nie da :D
A ja kiedyś rozważałam te tabletki… całe szczęście, że wszystko jeszcze przede mną. Po Twoim opisie sytuacji na pewno zrezygnuję! Co do miesiączki to ja nie mam jakichś tam wielkich bólów, ale nie zmienia to faktu, że jest to stan wyjątkowy. Od teraz będę się starała dbać o swoją seksualność :)
http://just-be-yourself-coca.blogspot.com/
Nie każde tabletki są złe, niektóre są dobrze dobrane i korzystne dla organizmu, ale lekarze rzadko chcą robić badania żeby takowe dopasować. Na pewno jest to decyzja którą warto przemyśleć z wszystkimi za i przeciw.
PS – adres bloga możesz ustawić w podglądzie profilu jak się logujesz, wtedy też jest ta zaleta że można edytować wypowiedź :)
Ja zaczynam tak się zachowywać już tydzień przed okresem. Mam wtedy ochotę wszystko rozpier****. Biedny jest wtedy mój Mężuś. Aż sama mu współczuję, że musi wtedy ze mną przebywać i przymykać na wszystko oko ;-)
To jest rozłożona na raty zapłata, za to że nie oni rodzą :P
Zabrzmi heretycznie, ale dieta pomaga! :) Ograniczenie glutenu sprawiło, że okres potrafi mnie zaskoczyć. U mnie dobry wpływ na skoki nastrojów ma też suplementacja olejem z wiesiołka, nawet nieregularna. I ważne jest też, żeby wrzucić sobie na luz tego najgorszego dnia. Nie porywać się na szczególnie ambitne zadania, znaleźć czas, żeby poleżeć pod kocykiem, partnera uprzedzić, że dzisiaj jest kiepski dzień. Wypić dobrą herbatę, zjeść coś smacznego. Tak już jest, że nie jesteśmy każdego dnia tak samo sprawne i nie widzę powodu udawać, że jest inaczej. W bólach pomaga też bardzo herbatka z rumianku lub kopru włoskiego, mają bardzo wyraźnie… Czytaj więcej »
Kolejny głos za odstawieniem glutenu! Miałam podejście w zeszłym tygodniu, skończyło się kiedy pojawiła się propozycja zjedzenia pizzy :| I tak nie jem go zbyt dużo, najwięcej w zasadzie w makaronach i ewentualnie jakichś ciastach, bo pieczywa samego
No i ten wiesiołek, mam również inne powody żeby go wypróbować, więc najwyższa pora to ogarnąć.
Bóle to jeszcze nic, da się to wytrzymać, grunt tylko żeby ta psychoza przeszła!
Ojtam, a Twój facet zawsze jest uśmiechnięty i racjonalny? Bo mój nie. :D I i tak go kocham, różnica jest tylko taka, że ja jestem okropna mniej więcej raz w miesiącu, TŻ nie wiadomo kiedy. ;) Najważniejsze to wiedzieć, kiedy hormony przez Ciebie przemawiają, a kiedy rzeczywiście jest coś nie tak. Po kilku miesiącach bez glutenu przestałam szaleć ze zbożową ortodoksją i zjem czasami pizzę czy naleśnika, dopóki nie jem chleba 2 razy dziennie, czuję się w porządku. Wiesiołka polecam firmy GAL, jest tak dobry, jak każdy inny, a tani. No chyba, że dasz radę spjać olej z łyżeczki albo… Czytaj więcej »
Właśnie problem w tym że on jest najbardziej racjonalną osobą jaką znam :P
Chyba właśnie ten Gal kupię, bo do picia wolę już lniany.
Wiesz co, ja mam takie właśnie PMS’y, zawsze jeden dzień przed (lub dwa) ktoś zada głupie pytanie, ja odpowiem ironicznie i słyszę ‚o co Ci chodzi?’ wtedy wiem, że coś się dzieje. Zawsze to samo. I słyszę wkoło ‚ciekawe za kim taka wiedźma, bo za mną na pewno nie’ no zajebiście, widocznie nawet mama nie wie co to PMS, ale jak ona ma humor do dupy to już dobrze i wszyscy się mają cieszyć.
Wróciłaś po prostu do normalności i teraz już tak będzie. Ja się przyzwyczaiłam, że brzuch napieprza niemiłosiernie i cały świat po prostu wkurwia. Takie życie :(
Ja tam mam ambitny plan żeby to jednak jakoś pokonać lub poskromić przynajmniej. Będę próbować różnych naturalnych sposobów i jak coś wyjdzie to zdam relację :)
ach uwielbiam to, właśnie jestem na etapie PMS i czasami mam wrażenie, że jakaś dzika siła przejmuje nade mną kontrolę – widzę jakby z boku, że się głupio zachowuję, ale mój mózg ma fazę „i ch**, lecimy dalej z tym koksem, im dramatyczniej tym lepiej” – rozdwojenie jaźni, serio…
Drama queens mimo woli – i tak co miesiąc. Naprawdę, to jakieś psychiczne jest.
Ponad miesiąc temu odstawiłam hormony i pierwszy okres z odstawienia był tragiczny. Myślałam, że umrę z bólu w między czasie pożerając wszystkie słodycze dostępne w domu, a kiedy ich brak – chłopak gnał do sklepu, bo inaczej miałby przeje*ane !! dlaczego to my musimy się tak męczyć?
Bo oni by nie wytrzymali nawet jednego takiego cyklu. Ktoś tu musi być twardy :)
nasz rozdzierający ból brzucha? a co tam, twarde jesteśmy.
męski katarek? omójboże, on widzi światełko w tunelu!
Nie wiem, ja co prawda nie brałam nigdy tabletek, ale mam ostatnio wahania hormonalne i nieregularne cykle. Tydzień temu mówię facetowi, że chcę przeżyć jeszcze coś, podróżować, czuję przy tym rozdzierający ból i bezsens egzystencji. On mi na to, żebym poszła do Warsaw Shore. No nie, przez godzinę huśtałam się na huśtawce przed domkiem, bo byłam akurat u teściów i wyłam zawinięta w koc nad tym jaka jestem beznadziejna. Wreszcie stwierdziłam, że pojadę bez kasy medytować do Taize gdzie dostanę tylko plastikową miskę i łyżkę. Na szczęście już trochę mi przeszło. Nie ogarniam…
O mamo, i właśnie takie sytuacje są najgorsze – weź tu ogarnij co było Twoją prawdziwą potrzebą/odczuciem, a co złudzeniem stworzonym przez hormony :|
U mnie najgorsze spadki nastroju są teraz o dziwo zaraz po okresie, więc nie mogę sobie nawet tego tłumaczyć PMSem…
Mimo przyjmowania tabletek regularnie słyszę „o boże, jesteś przed okresem?” :/
Kobieta ma dwa charaktery: przed i po okresie.
Mój M się śmieje, że albo jestem przed okresem, albo w trakcie, albo po, i tak zlatuje cały miesiąc.
Tjaaa. Skąd ja to znam. Np taka sytuacja z życia wzięta: PMS-owy poziom wściekłości osiąga niespotykane wyżyny. Mój Misio nauczony doświadczeniem siedzi cicho w drugim pokoju. Milczy, bo wie że wszystko co powie może zostać wykorzystane przeciwko niemu. Nic to nie daje. bo za chwilę słyszy ociekające jadem i pretensją pytanie: „dlaczego milczysz chamie, kiedy ja cierpię?!!!!”. Ja taka nie jestem. To hormony. Jak nic hormony.
Hahaha, biedny Misio :D
ja fizycznie prawie nie odczuwam, czasem pierwszego dnia boli mnie brzuch, ale bez tragedii. za to przed jest tragedia – rozpacz nad zupą? standard. rozpacz w MPKu? norma. ;)
Ech, najgorsze co może się zdarzyć, to płacz w MPK…
albo w pociągu :D
co tam w pociągu, wyobrażacie sobie nagły płacz na recepcji w eleganckim salonie samochodowym? ludzie myśleli pewnie, że firma zatrudnia schizofreników.
Uroczy obrazek :D
to jest masakra, ja biorę tabletki a i tak dzień przed okresem zachowuję się jak psychopatka. najlepiej mnie zamknąć w piwnicy i wrzucić od czasu do czasu kawałek strawy. lub kamienia.
Zatkać kamieniem – recepta na wszystko :)
Kochana, lepiej nie kracz. Ja straciłam dużo za wcześnie, choć nie tęsknię za tą przypadłością. ;)
prędzej upchnąć pod stertą kamieni i zalać betonem, takim jednodniowym. bo przecież, po pms-owej apokalipsie znowu jestem miła jak.. króliczek ;p
Kochana, ja już 10lat prawie go nie mam i nadal jestem wiedźmą wiedźmowatą dla niektórych typów facetów. ;) Dla kobiet jestem wyrozumiała. ;)
Nie ma Twój luby łatwego życia…
Na szczęście jest wyrozumiały i skupia się na moich licznych zaletach, a nie tej jednej biologicznej niedoskonałości :D
Wyrazy współczucia. może jak hormony po odstawieniu tabletki się unormują to nie będzie tak źle? Jeśli chodzi o rady to już ktoś widziałam że polecił dobre odżywianie:) ja jeszcze bym dodała uważność i życie w zgodzie ze sobą. W obecnych czasach kobiety są zmuszone do życia i działania w trybie męskim, czyli cały czas na 100%, podczas kiedy ich ciało działa w cyklach. Czas przed miesiączką to przygotowanie do oczyszczenia i te wszystkie momenty w miesiącu, kiedy do czegoś się zmuszałyśmy, kiedy nie odpoczywałyśmy, chociaż nasze ciało błagało o to, i kiedy działałyśmy wbrew sobie, kumulują się i wyłażą. Tzn.taka… Czytaj więcej »
[…] Czy naprawdę chcę zrzucić cię ze schodów, czy to tylko okres? Uff, całe szczęście, że po takich atrakcjach nie mam już śladu :) Czytajcie koniecznie z komentarzami pod tekstem. […]